piątek, 26 czerwca 2015

Chapter four, part two

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale jakoś nie mogłam się zebrać, by pisać. Odkryłam, że nie mogę pisać na komputerze, a tablet często mi się buntuje. Wybaczycie?
Teraz małe pytanie - co uważacie [tak, będzie dywiz zamiast myślnika, bo mi się nie chce] za moją najgorszą wadę? O, no i zaletę!
Przy okazji informuję, iż następny rozdział nie będzie podzielony na części, a pisać zacznę go już jutro. Wiem z grubsza, co ma się w nim dziać, tylko muszę to jakoś zgrabnie ująć w słowa. 
Wakacje oznaczają dla mnie duuużo czasu na czytanie, pisanie i włóczenie się bez celu po lesie, a dla Was ode mnie rozdziały. 
-----------------------------------------------
– Musimy porozmawiać – oznajmiła Sky, gdy tylko zostały same w swojej jaskini. River westchnęła w duchu. Doskonale wiedziała, że jej siostra będzie chciała coś wyjaśnić, to było wręcz nieuniknione. Chociaż z zachowania były tak różne, jedna cecha czyniła je identycznymi — nienawidziły niewyjaśnionych spraw. 
– Dobra, ale masz mi opowiedzieć od deski do deski co widziałaś i słyszałaś – odpowiedziała wreszczcie. 
Usadowiły się na skraju lasu i Skylar zaczęła opowiadać. Riv słuchała uważnie aż do końca, po czym odezwała się w zamyśleniu:
– Dlaczego nie powiedziałaś o Waller Jonathanowi? 
– Bo... – Sky chwilę się wahała. – Wtedy wyszłoby na jaw, że wiem coś o Impalamannie.
 River ledwo powstrzymała się przed walnięciem się otwartą dłonią w twarz. Skylar niegdyś często ją zaskakiwała, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Teraz znała ją na wylot, chociaż nadal czasami zdarzały się niespodzianki. Jak w tym momencie, szkoda tylko, że negatywnie. 
– Wiesz, że mogłabyś, najzwyczajniej w świecie, powiedzieć, że dopiero od niej usłyszałaś to imię – prychnęła, zastanawiając się, czy nie brzmi to tak, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku. Po chwili zastanowienia dodała: – O Ismirze nie musisz nikomu mówić, bo zaczną się niewygodne pytania i w ogóle, ale o zdradzie powinni się dowiedzieć. 


Rozprawiały o tym jeszcze długo, kłócąc się i sprzeczając w różnych kwestiach. Nie wiedziały, która godzina, gdyż tutaj światło nie gasło, przez co ledwo mogły zasnąć. Na spotkaniu z Jonathanem też nie potrafiły tego stwierdzić. Tutaj, w Kwaterze, życie wydawało się toczyć własnym torem. Wcześniej dowiedziały się, że jest rano tylko dlatego, że ktoś przyszedł i zabrał je na śniadanie.
River miała o wiele mniejsze problemy z zasypianiem, niż jej siostra, czego ta jej zazdrościła. Gdy chciała iść spać, nie mogła, dopóki nie padała na twarz lub ową twarz wcisnęła w trawę czy liście. Teraz też tak robiła, a mimo to sen nie chciał przyjść. Zastanawiała się nad tym, czy faktycznie nie powinna powiedzieć o Amy. Westchnęła ciężko i przewróciła się na plecy. Nad sobą zobaczyła korony drzew, między którymi przebijała szarość sklepienia. Bardzo chciała wrócić już do swojego pokoju i porządnie się wyspać. Miała mętlik w głowie, nie dowierzała w to, co się działo. Czuła się tak, jakby zaraz miała się obudzić bez mocy.
Nagle z jej palców wystrzeliły błyskawice, które ledwo zdołała zdusić, zaciskając dłonie w pięści. To nie może być sen, pomyślała. Zerknęła na złotą kulę po czym odwróciła się z powrotem na brzuch i zamknęła oczy.
Sen przyszedł zadziwiająco szybko.
Nie spała jednak długo, przynajmniej w jej mniemaniu.  Miała wrażenie, że dopiero opuściła powieki, a już ktoś szarpał ją za ramię.
– Sky, wstawaj. Mamy iść na śniadanie. Babcia już na nas czeka! – Usłyszała tuż przy swoim uchu głos River. Jęknęła, niezadowolona.
– Już, już... Jeszcze tylko pięć minut... – wymamrotała, po czym gwałtownie usiadła. Poczuła bowiem uderzenie na policzku. Spojrzała gniewnie na siostrę, która tylko zachichotała i wstała z klęczek.
– Chodź, czekają na nas – zauważyła łagodnie Riv, ruszając w stronę wyjścia. Sky, nadal lekko zła na siostrę, ale i bardzo ciekawa, co też ma im do powiedzenia babcia, poszła za nią.
Przy wejściu stał nie kto inny, jak Megan. Kobieta miała skwaszoną minę i widocznie nie była zachwycona tym, że Skylar bezkarnie wałęsała się po Kwaterze. Ani tym bardziej faktem, że musi eskortować siostry na posiłek.
Przez całą drogę do jadalni nie padło ani jedno słowo, co odrobinę Sky przytłaczało. Nie lubiła ciszy, na sprawdzianach zawsze miała wielką ochotę krzyknąć chociażby Chińska kanapka!, aby przerwać milczenie klasy. Nigdy tego nie robiła, bo, chociaż z reguły lubiła łamać zasady, nie chciała mieć później kłopotów.
Odetchnęła z ulgą, gdy stanęły przed białymi, raczej zwyczajnymi drzwiami. W porównaniu z wejściem do Jaskini czy Sali Tronowej wyglądały licho, tak, jakby zabrakło pieniędzy na wstawienie czegoś ładniejszego i machnięto na to ręką, wstawiając najtańsze, jakie znaleźli.
Megan nacisnęła klamkę i pchnęła. Gestem pokazała im, że mają wejść do środka, co też uczyniły. River posłała Żywiołaczce nienawistne spojrzenie, gdy przechodziła obok. Jakimś cudem nie opowiedziała swojej siostrze, co się działo, gdy ta przebywała poza Jaskinią, dlatego Skylar była zdumiona otwartą wrogością, z jaką druga Padworth traktowała dotychczas jedynie Waller.
Dogoniła siostrę i syknęła jej do ucha:
– O co chodzi? Coś się stało, jak mnie nie było?
River nawet na nią nie spojrzała. Rzuciła tylko ,,Później ci powiem", po czym skierowała swoje kroki w stronę małego stoliczka na uboczu. Sky poszła za nią, dziwiąc się, że większość stolików, które zajmowały większość przestrzeni w ogromnym pomieszczeniu jest zajęta. Jedyna myśl, jak przyszła jej do głowy, to ich naprawdę jest aż tyle?.
– Powiesz mi wreszcie? – zapytała, gdy już usiadły. Obie niemal równocześnie rozejrzały się po Jadalni, ale nigdzie nie dostrzegły swojej babci. Póki co było im to na rękę, mogły porozmawiać w spokoju. Wiedziały, że to nie potrwa długo.
Riv westchnęła i streściła swoją rozmowę z Megan. Sky wyczuła, że siostra ponownie jej czegoś nie mówi, co nie dawało jej spokoju od jakiegoś czasu.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć za nimi rozbrzmiał głos:
– Witajcie, dziewczynki. – Głos niewątpliwie należał do ich babci. River, siedząca przodem do nadchodzącej kobiety, zauważyła ją o wiele wcześniej. Druga dziewczyna o mało nie walnęła głową o stół, przeklinając w myślach, że nie dostrzegła tego, iż jej siostra patrzy się gdzieś nad jej ramieniem.
Odwróciła się i spojrzała prosto na panią Johnson, która była matką jej mamy. Na jej twarzy jak zwykle gościła surowość i twardość skały.
– Dzień dobry, babciu – odpowiedziała spokojnie River, a jej twarz straciła jakikolwiek wyraz. Przez chwilę obie mierzyły się wzrokiem. Nigdy za sobą nie przepadały, ale też nie traktowały się jak wrogów. Relacje między nimi były Ziemią Neutralną, a żadna z nich nie miała zamiaru ani ochoty tego zmieniać, ruszyć coś w jedną czy drugą stronę.
– Jedzcie szybko, będę czekała przy wyjściu z jadalni – oznajmiła w końcu babcia, odwracając wzrok i spoglądając teraz na Sky. Po chwili, bez słowa pożegnania, odeszła w kierunku drzwi.
River nie zastanawiała się, gdzie jest wyjście z Kwatery, ale jeśli już zaczęła o tym myśleć, wyobraziła sobie jakieś kręte schody, dużą ilość zakrętów... Ale na pewno nie spodziewała się windy z wielkim, zielonym napisem WYJŚCIE. Sądząc po minie Sky, ona również wykreowała sobie z goła inny obraz. Dziewczyna parsknęła śmiechem, nie powstrzymał jej przed tym nawet ostry wzrok babci. 
– To... To tak na serio? – wydusiła Skylar, chichocząc jak głupia. Kobieta spojrzała na nią surowo i odparła wyniosłym tonem:
– Nie byłam za tym pomysłem. To miejsce ma swoje tradycje, których nie powinno się łamać. A to nowoczesne ustrojstwo tylko psuje klimat...
Fajny klimat. Ciemne korytarze, rzeźbione wrota, przetykane zwykłymi drzwiami, jaskinie i... Winda. Pomyślała River, kręcąc głową.
Dziewyna bardzo cieszyła się, że opuszcza to miejsce, ale to uczucie przysłaniała perspektywa rozmowy z babcią. Sama nie wiedziała, czemu się tego bała. Już wcześniej ze Sky ustaliły, o co zapytają. One najzwyczajniej musiały wiedzieć pewne rzeczy. Mimo to bała się odpowiedzi, jakie mogły uzyskać.
Z zamyślenia wyrwał ją odgłos rozwierających się skrzydeł windy. Jej oczom ukazał się widok, jaki jest typowy dla tego typu miejsc — biało-pomarańczowe ściany, metalowe drążki, których można byłoby się złapać oraz brązowa, brudna podłoga. W porównaniu z resztą kwatery można było odnieść wrażenie, że widok ten budzi litość i jest godny pożałowania.
– Spodziewałam się czegoś lepszego. – Sky idealnie odzwierciedliła tym myśli swojej siostry, która tylko pokiwała głową i weszła do środka.

Miejsce ich zamieszkania znajdowało się w odległości piętnastu kilometrów od Londynu, a przy tym wejście do Kwatery mieściło się w jakiejś starej chałupie w pewnej odległości od miasta.
Tuż przed budynkiem, a właściwie bidyneczkiem, na podjeździe stała terenówka ich ojca, która i tak przez większość czasu stała w garażu. Na miejscu kierwcy siedział obcy mężczyzna w czarnym płaszczu, którego kaptur, w połączeniu z hustą, zakrywał większość twarzy. River widziała jedynie przerażająco chłodne, błękitne tęczówki. Zadrżała mimowolmie, czując na sobie wzrok tamtego.
– Kto to jest? – Sky sprawiała wrażenie, jakby była pod takim samym, jeśli nie większym, wrażeniem obcego. To pytanie musiało się jej wymsknąć, ponieważ zaraz rozejrzała się, jakby spodziewając się jakiejś reprymendy.
– To Cichociemny. Popularniejsze jest określenie ,,dzikus do wynajęcia" – odparła babcia z pogardą. – Ma nas zawieść do domu.
Riv nie spuszczała wzroku z Cichociemnego. Nie wiedziała, bo i skąd, co w przypadku Żywiołaków znaczy określenie ,,dzikus". Nie chciała budować swojej opinii na podatawie zdania Heleny Johnson, która odnosiła się tak do większości świata. Gdyby byłaby to opinia kogoś kompetentnego mogłaby uwierzyć.
Wiedziała na jego temat jedno.
Przerażał ją ten człowiek.
Mimo mamrotania babci, że ich kierowca jest kompletnym dzikusem, który powinien zostać w lesie, bezpiecznie dojechali do domu. Cichociemny przez całą podróż był... No, cichy. Jechał spokojnie przez całą drogę, a Sky zdążyła stwierdzić, że jeździ jak zawodowiec. Powzięła jeszcze jedno postanowienie — najpierw pójdzie pod prysznic porządnie się umyć, a przesłuchanie może poczekać te pół godziny.
Oprócz mamrotania babci w samochodzie panowała całkowita cisza. Skylar chciała coś powiedzieć do siostry, ale ta siedziała, zatopiona w myślach, i nie zwracała uwagi na to, co się wokół niej działo. Gapiła się jedynie przez okno, a druga Padworth mogła się jedynie domyślać, o czym tamta myśli. Chociaż myślała, że zna ją na wylot, to teraz za nic nie mogła odgadnąć, co chodzi Riv po głowie. Po kilku minutach zarzuciła więc wpatrywania się w twarz bliźniaczki w poszukiwaniu jakiś śladów i również odwróciła oczy ku drzewach, migających po drugiej stronie szyby. Nie mogła zaprzestać zastanawiania się nad sprawą Amy Waller, Impalamanna i rodziców. W jej mózgu nieustannie szeptała cienkim głosikiem, że ci ostatni nie są bezpieczni. To było jak instynkt, wzięło się znikąd.
Obie piętnastolatki z zamyślenia wyrwał fakt, że samochód stanął przed ich domem. Budynek był biały, miał niebieski dach i cztery piętra. Duży ganek utrzymany został w idealnym porządku, z resztą jak cały dom i posesja. Na podjeździe nie było nawet jednego płatka śniegu, chociaż trawnik ukrył się pod kilkucentymetrową warstewką białego puchu. Sky odrobinę to zdziwiło, gdyż w piątek jeszcze go nie było. Logiczne więc było, że spadł w weekend. Po chwili, wysiadając z auta, pogratulowała sobie inteligentych myśli.
Cichociemny zaparkował przed zdobioną, srebrną bramą. Śnieg zaskrzypiał pod ciemnymi botkami dziewczyny, która mocniej wcisnęła puchatą, szarą czapkę na uszy. Nigdy nie była specjalnie odporna na zimno, stopy wiecznie jej marzły a w zimę wolała siedzieć w domu, pod kocykiem, z kubkiem herbaty, książką i ciepłymi skarpetami na nogach.
Mocniej opatuliła się puchową kurtką, zerkając w stronę reszty. Wszyscy już wysiedli, a Riv ukradkiem przyglądała się ,,dzikusowi". Mężczyzna stał prosto, wyzywająco patrząc w stronę babci. Starsza pani nie sprawiała wrażenie, że chce mu podziękować i też tego nie zrobiła. Zwyczajnie ruszyła w stronę bramy, nie zaszczycając Żywiołaka i samochodu nawet jednym spojrzeniem.
River wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, jednak się rozmyśliła i poszła za babcią. Sky ze zdumieniem zarejestrowała, że ten gość wyraźnizage przeraża jej siostrę.
– Dzięki za podwózkę – powiedziała do Cichociemnego. W jego oczach odbiło się zdumienie, gdy tylko to usłyszał. Wzruszył ramionami z wyraźnym zakłopotaniem po czym odwrócił się i ruszył w stronę niewielkiego zagajnika. W pewnym momencie zmienił się w wielkiego, czarnego wilka i zniknął pomiędzy drzewami.

O tak, przez te dwa dni brakowało jej ciepłych kąpieli. Pod prysznicem łatwiej jej było myśleć, odprężyć się. Mimo pozorów czasami potrzebowała chwil samotności, nawet bez siostry. Owszem, ostatnio sama szukała informacji w Kwaterze, ale wtedy była zaabsorbowana swoim małym ,,śledztwem".
Dopiero teraz, gdy jej mięśnie rozluźniły się pod wpływem gorącej wody, zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo dwie noce na gołej ziemi je spięły. Westchnęła, marząc, by ta chwila trwała wiecznie.
Od razu, gdy tylko przekroczyły próg domu, popędziła do łazienki w ich pokoju, pozostawiając River tą rodziców lub dziadków.
Nie wiedziała, ile czasu musiało minąć, ale gdy powoli ciepła woda zaczęła się kończyć westchnęła głęboko. Czyli jednak ta chwila nie może trwać wiecznie... A szkoda, bo było jej ciepło, przyjemnie i czuła się bezpieczna, oderwana od tego wszystkiego. Pora wracać do życia, Sky, pomyślała z niezadowoleniem. Wyszła z kabiny prosto do zasnutego parą, jasnego pomieszczenia z kafelkami. Szybko się wytarła białym, puchatym ręcznikiem, z mniejszego zrobiła sobie turban, wkręcając w niego mokre włosy i ubrała się w piżamę z napisem Hello Kitty must die i wcześniej wspomnianą kotką. Wiedziała, że jest dopiero około dziesiątej rano, ale tak tęskniła za tym strojem i własnym łóżkiem, że mogłaby paść na miękki materac chociażby zaraz.
Niestety, musiały załatwić jeszcze jedną sprawę, a im szybciej, tym lepiej.

River już czekała na nią w pokoju, siedząc w szarym dresie na łóżku. Włosy miała suche, ale pachniały waniliowym szamponem ich mamy, więc prawdopodobnie również je umyła, wysuszyła i związała w luźnego koka. Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi podniosła głowę znad szkicownika i uśmiechnęła się.
– Siedziałaś tam dwie godziny. Zaczęłam się o ciebie martwić – powiedziała. Sky machnęła ręką i runęła na swoje łóżko. Turban z ręcznika spadł jej z głowy i mokre włosy rozsypały się na pościeli, mocząc ją.
– Dobra, później sobie poleniuchujesz! Jeszcze nam babcia zwieje! – Riv podniosła się i spojrzała wyczekująco na siostrę, która westchnęła głęboko. Nie miała jednak wyboru. Wstała i powlokła się do wyjścia.



8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, ze babcia jednak co nieco dziewczynom powie. Trochę mnie wkurza, ze bliźniaczki zaczynaja miec między sobą sekrety... To chyba niezbyt dobrze. Winda mnie mocno zdziwiła, ale pdoobal mi sie ten kontrast. Było trochę literówek w połowie tekstu, tam gdzie rowniez napisałas husta zamiast chusta. Zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh. Jak tylko będę na komputerze to poprawię, dzięki.
      Babcia trochę im powie, nie mogą przecież błądzić całkowicie po omacku, więc... No, coś wyjaśnię.
      Raczej nigdy nie jest dobrze, gdy dwie osoby, które zawsz sb wszystko mówią nagle mają przed soba jakies tajemnice.

      Usuń
    2. nie no, wszystkiego mówić tez się chyba nie da, ale teraz bliźniaczki z pewnościa ukruwają przed sobą zbyt wiele fajtów... a nie minęło dużo czasu. zapraszam na świeżą nowość u mnie - zapiski-condawiramurs

      Usuń
  2. Wybacz, że tak późno. Widziałam, przeczytałam, ale nie skomentowałam - wczoraj wróciłam z warsztatów wiolonczelowych, a więc napisałam tylko jedną przypowieść, zamknęłam komputer i poszłam spać ;) wybacz :c

    Co do tekstu, cóż... Mi również nie bardzo się podoba, że babcia przed dziewczynkami ukrywa pewne fakty, przez co już nie są taką zgraną parą jaką zapewne były niegdyś. Chociaż w sumie mi to nie przeszkadza, czasami coś pójdzie nie tak również w życiu i wszystko jest owiane tajemnicą. Pasowałoby do tego, że niedługo się pokłócą i przejdą w inne strony, po czym znowu się złączą i zwyciężą zło (mam nadzieję, że nie spojleruję. A jak tak, powinnaś popracować nad jakimś trybem, ponieważ to jest do przewidzenia).
    W sumie, ten tekst był całkiem, całkiem. Nawet mi się podobał, ale jeszcze żaden z tych rozdziałów nie zadowolił mnie w 100 procentach ;) Cóż, jestem wymagająca co do pisania innych, chociaż sama cholernie piszę, że nikt nigdy nie może nic skojarzyć.

    Mam nadzieję, że pojawi się rozdział, który po przeczytaniu będzie miał u mnie komentarz "Jestem spełniona" :D Życzę ci dużo weny, czekam na kolejny rozdział. I oczywiście superowych wakacji, a ponieważ moje wakacje nie są do końca wolne życzę tobie takich jakich ty sobie wymarzyłaś :D

    Pozdrawiam,
    Sombrełke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, są przeckeż wakcje i każdy gdzieś wyjeżdża.
      Akurat zaplajowałam coś innego, mam nadzieję, bardziej oryginalnego.
      Też nie jestem zadowolona w 100% z żadnego rozdz, ale co ZROBIĆ? *głupi telefon zrobił duże litery :C* Rozdział czwarty trudno mi się pisało, to był taki trudny okres w moim życiu i to odbiło się na jakości i długości notek.
      Ponoć jestem samokrytyczna i perfekcjonistyczna, gdy w grę wchodzi pisanie, i wiem, że żaden rozdział nie jest idealny.
      Dziękuję i mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz zadowolona ze swoich wakcji.
      Również pozdrawiam.
      Ayd en

      Usuń
  3. Twój blog został nominowany, ETC XD Wiesz o co chodzi. Masz link:
    http://tystarabonnienanaspacza.blogspot.com/2015/08/lba-x2.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście nie cierpię gdy ktoś coś przede mną ukrywa, dlatego zaczynałam się denerwować w pewnym momencie, ale mi przeszło.
    Jest dobrze. Piszesz opisy, które nie mają tragicznej długości, a to dobrze. Masz lekki styl i przyjemnie się czyta Twoją twórczość.
    Widzę, że rozdział dodałaś w czerwcu, ale mam nadzieję, że piszesz dalej. :)

    Miłego życia życzę!
    red-flour.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, piszę, ale, jak pisałam w poście organizacyjnym - usunęły mi się wszystkie pliki i, żeby to drzewa wzięły, muszę pisać OD POCZĄTKU, co jest irytujące ;-;
      Nawzajem.

      Usuń

Przeczytałeś? Zostaw po sobie ślad w postaci komemtarza, to bardzo motywuje.

Mrs Black Farfallen