czwartek, 11 czerwca 2015

Chapter four, part one

Koń rzuca się gwałtownie do przodu. Mężczyzna jadący na nim ledwo utrzymuje się na jego grzbiecie, jednak po chwili mocniej siada w siodło i ściąga wodze. Zwierzę zatrzymuje się, chociaż nadal zarzuca łbem.
Johnathan Padworth doskonale zdaje sobie sprawę z powodów, które kierują gniadoszem – dzikie Wilki towarzyszą im od kiedy wjechali do lasu. Właśnie dla nich przyjechał. 
– Wyjdźcie z lasu, parszywe kundle! – wrzeszczy, zatrzymując konia. Przez chwilę nic się nie dzieje, las nadal jest cichy, nawet wycie Wilków zamilkło. Po chwili jednak z zarośli dobiega cichy, szyderczy śmiech. 
– Nas nazywasz parszywymi, Jonathanie? O kundle przyczepić się nie mogę... Ale od razu parszywe? Czym zasłużyliśmy sobie na takie określenia, Bambi? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! – odzywa się z udawanym smutkiem osoba, wychodząca z pomiędzy krzaków. 
Czarne, splątane włosy opadają na ramiona okryte skórami. Żółte, wilcze, głęboko osadzone  oczy lustrują uważnie swego rozmówcę, a widać w nich dzikość. Całości dopełnia szczupła sylwetka i ostre, wilcze rysy.
To jest twarz Żywiołaka, który prawie zerwał ze swą ludzką postacią.
– A ja myślałem, że Dzicy nie mają przyjaciół pośród nas – odpowiada ze spokojem Jonathan, pochylając się lekko w siodle i opierając łokcie na przednim łęku.
– To, że nie przepadam za Robertem i Williamem nie oznacza, że nie lubię was wszystkich. – Wilk wzrusza ramionami i rozgląda się dokoła. – Czemuż zawdzięczamy tą wizytę, Bambi? 
– Po pierwsze, nie mów do mnie Bambi! Po drugie, ty dobrze wiesz, o co mi chodzi – prycha Jonathan, na co stojący przed nim Żywiołak Cienia uśmiecha się, ukazując typowo wilcze zęby.
– Jeśli o herbatkę, to muszę cię rozczarować. Lipton wyszedł wczoraj, a tylko to mieliśmy – mówi tamten, na co syn ówczesnego Najwyższego przewraca oczami.
– Nie udawaj głupca, Kieł! Chcę wiedzieć, po której stronie jesteście! – burczy zirytowany. 
– Po niczyjej.
– Kieł! – rzuca ostrzegawczo Padworth, zsiadając na ziemię. 
Stojący naprzeciw siebie mężczyźni chwilę mierzą się spojrzeniami, po czym oboje wybuchają śmiechem. 
– Po waszej, Bambi. Po waszej. Prędzej zdechnę w Schronisku dla Psów, niż dołączę się do tego gada, Impalamanna. A teraz... Mamy jeszcze kawę.
Jonathan śmieje się i kiwa głową. Skoro jutro bezpowrotnie straci ukochaną, to równie dobrze może napić się kawy z Dzikusami.

Johnathan usiadł gwałtownie, wybudzony... Właściwie sam nie wiedział, przez co. Ten sen nie dawał mu spokoju od jakiegoś czasu, ale nie potrafił zrozumieć, czemu. 
To zdarzenie miało miejsce dzień przed ślubem Roberta z Kathriną, dziesięć miesięcy przed narodzinami bliźniaczek.
Westchnął, rozglądając się po swoim pokoju. Nie był on ani duży, ani bogato wyposażony. Do życia potrzebne było Najwyższemu Dowódcy jedynie łóżko, biurko i szafa. Proponowano mu jakieś bogate komnaty i wyposażenie godne Królowej Anglii, ale nie chciał.
Naprzeciw prostego, dwuosobowego łóżka znajdowały się drzwi do jego prywatnej toalety, na którą to przystał tylko ze względu na jej funkcjonalność.
Pod oknem, na lewo od obecnej pozycji mężczyzny, stało biurko z białego drewna, pozbawione jakichkolwiek ozdób, zawalone papierzyskami i długopisami. Szafa stała po drugiej stronie pomieszczenia, w kącie. Drzwi, prowadzące na zewnątrz, umiejscowiono obok wielkiego mebla.
Jonathan wstał i, stwierdziwszy, że nie uśnie, powlókł się do łazienki.

River nie potrafiła się na niczym skupić. 
Ani nic poradzić na to, że martwiła się o siostrę. 
Z jednej strony uważała, że Sky postąpiła bardzo lekkomyślnie i głupio. Z drugiej — również była tego wszystkiego ciekawa. Gdzie był Robert Padworth? Kim był ,,ten zły"? I co łączyło jej matkę z Najwyższym Dowódcą?
Na te i inne pytania nie znała odpowiedzi. Miała nadzieję, że Skylar przyniesie więcej rozwiązań, a nie problemów. 
Oprócz tych oczywistych myśli jej głowę zaprzątał pewien blondwłosy, ognisty smok. Tak jak strach o bliźniaczkę, tak John od paru tygodni kurczowo trzymał się jej myśli. Próbowała Go z nich wyrzucić, ale nawet, jeśli jej się udało, On zawsze wracał. Wcześniej czy później,  bez różnicy. 
Niesamowicie ją to irytowało. Od zawsze miała pełną kontrolę nad swym umysłem. Gdy coś się jej w nim nie podobało, po prostu to zmieniała. A to, co czuła do brata swojej najlepszej przyjaciółki wcale nie przypadło jej do gustu. 
Rose'ów znała od zawsze. Bawiła się z Kate i Johnem w piaskownicy, przesiadywała z nimi na przerwach, za nich oddałaby życie. Zawsze twierdziła, że kocha Johna jak brata, ale, jak widać myliła się. 
Potrząsnęła kocią głową i rozejrzała się z wysokości gałęzi. Panował spokój, tak, jak ostatnim razem, gdy to sprawdzała. Ta cisza wcale nie sprawiała, że czuła się bezpiecznie. Nie nawykła do kompletnej i bezwzględnej samotności. Zawsze koło niej był Sky lub Kate. A teraz co? Jej jedynym towarzyszem był tlen i rośliny. Ewentualnie insekty. 
Siedziała tam od jakichś dwóch godzin, a jej siostra nie wracała. 
Warknęła cicho i zeskoczyła na ziemię. Zamknęła żółte, kocie oczy, wyobrażając sobie swoje ludzkie wcielenie. Skupiła się na tym obrazie, a potem poczuła lekkie łaskotanie, zwiastujące przemianę. 
Po chwili uniosła powieki oraz uśmiechnęła się szeroko. Przypadkiem odkryła, jak zmienić postać. Rozmyślała o sobie jako wielkim kocie i nagle... po prostu nim była. 
Usiadła, krzyżując nogi. Zamruczała cicho, zerkając spod rzęs na wielką, złotą kulę, która imitowała słońce. Szczerze mówiąc, to miała już dość tego otoczenia, tajemnic i sytuacji. Musiała przyznać, że jeśli Skylar znów zaproponuje wycieczkę, ona z ochotą się zgodzi. 
A zasady mogą iść się paść. 
Szatynka rozejrzała się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Po krótkich oględzinach stwierdziła, że stoi w holu jakiegoś mieszkania. Raz była u Jasmine Sandiago, jednej ze swoich koleżanek. Jej lokum było bardzo podobne, z kilkoma różnicami. Sky odrobinę się zdziwiła – spodziewała się jakiegoś schowka czy czegoś takiego. 
Nie zastanawiając się już nad tym powoli ruszyła przed siebie. Uważnie przyglądała się kremowym ścianom w różyczki, pozbawionym jakichkolwiek zdjęć czy obrazków. Ich jedyną ozdobę stanowiły owe malowane kwiaty. Stopy dziewczyny tonęły po kostki w puchatym, czerwony, dywanie. Korytarz był raczej wąski, ale krótki. Kończył się przejściem, które zamiast drzwi miało zasłonę przyozdobioną koralikami. Zabrzęczały, gdy odsunęła je ręką, by wejść do pokoju. Leciutki, ledwo dotychczas wyczuwalny zapach kadzideł teraz uderzył w nią z całą mocą. 
Znajdowała się w małym okrągłym saloniku. Ścian nie dało się dostrzec, ponieważ całe były pozakrywane aksamitnymi zasłonami. Podłogę zaściełały poduszki i koce. Ktoś porozstawiał pod ścianami kadzidła. 
Owy ktoś siedział na niewielkiej, czerwonej kanapie, ustawionej na środku saloniku. 
– O cholera – zaklęła Sky, cofając się o krok. Nie po to uciekła tutaj przed jednym Żywiołakiem, żeby teraz wpadać w łapy następnego. 
Ktoś była bardzo ładną, by nie powiedzieć piękną, kobietą. Miała granatowoczarne włosy spływające po jej prawym ramieniu i sięgające pasa. Idealnie pełne usta układały się w powalający uśmiech. Szmaragdowe, duże oczy patrzyły łagodnie na nowo przybyłą. Prosta sukienka z jednym ramiączkiem swym krojem, bielą i brakiem ozdób tylko podkreślała wdzięki swej pani. Patrząc na nią zdawało się, że kobieta chciała strojem wyrazić ,,Jestem tak piękna, że nie potrzebuję wspaniałych ubrań, by wyglądać olśniewająco". 
– Witaj. Jestem Ismira – odezwała się aksamitnym głosem. – Nie musisz się obawiać, że cię wydam. Dawno nie żyję.
– Jak to ,,nie żyjesz"? – Sens słów Ismiry dotarł do Sky dopiero po chwili. 
– Normalnie. Jestem duchem od pięciuset lat. Co prawda niektórzy uważają mnie za boginię, ale to nieprawda. Był po prostu najpotężniejszym Żywiołakiem – odparła kobieta, cały czas ukazując w uśmiechu idealnie białe i równe zęby. 
– I pewnie najskromniejszym – prychnęła Padworth. Ismira zaśmiała się perliście i wstała. Dziewczyna ze zdumieniem odkryła, że duch jest od niej niższy, co, z uwagi na jej wzrost, było rzadkością. 
– Wiesz, czemu ty i twoja siostra jesteście takie ważne? – zapytała Ismira, robiąc krok w kierunku swojej rozmówczyni. Nie czekając na odpowiedź kontynuowała – Ze związku Ognia i Wiatru nie ma potomstwa. Zazwyczaj. Ja byłam pierwsza, wy jesteście drugie. Zapowiadane od czterystu dziewięćdziesięciu dziewięciu lat. 
– Jak to? – Sky zmarszczyła brwi. No tak. Kolejna rzecz, o której nie miały pojęcia. 
– Była przepowiednia. Dotyczyła was, chociaż myśleliśmy, że będziemy mieli jedną panterę, Ipalamanna, Smoka i Konia. Mówi, że wy jesteście naszą nadzieją na pokonanie gada. Oczywiście, byłam martwa, ale jako duch mogłam się wszystkiego dowiedzieć – wyjaśniła. 
Sky nie zdążyła się nad tym zastanowić, gdy Ismira uśmiechnęła się i uniosła ręce. Nagle pstryknęła palcami i zniknęła. W jej miejsce pojawiła się czarna, potężna pantera. Oczy miała szare, w odróżnieniu od oczu sióstr, gdy się przemieniały. Kocica spojrzała na nią. 
~ Wiesz, jak to zrobić. 
Po tych słowach, wypowiedzianych w świadomości Padworth, zniknęła. 
Czytała na gałęzi drzewa, gdy wrota się otworzyły. 
Uniosła wzrok, mając nadzieję, że to Sky wraca ze swej eskapady. Niestety zobaczyła zupełnie obcą kobietę z krótkimi, jasnymi włosami. Mogła mieć trochę ponad trzydzieści lat, a ubrana była w zwyczajną, skórzaną kurtkę (River skrzywiła się nieznacznie) i dżinsy. Przybyszka rozejrzała się po Jaskini, a gdy jej wzrok zatrzymał się na dziewczynie skinęła na nią ręką. 
River na ten władczy gest zmrużyła oczy. Nie lubiła, gdy ktoś jej rozkazywał. Nie przywykła do tego, od zawsze chodząc własnymi drogami. Jej jedynymi towarzyszkami były jej siostra i Kate Rose, które nigdy nie przeszkadzały jej w samodzielnym kierowaniu swoimi poczynaniami. Mimo to zeskoczyła na ziemię i ruszyła w stronę kobiety. Tamta od razu rzuciła:
– Gdzie ta druga? – jej ton był oschły, patrzyła na Czarną Panterę z wyższością. 
– Hm. A możesz uściślić? Nie wiem, czy chcesz moją drugą szczoteczkę, poduszkę, książkę... Jeśli chodzi ci o którąś z rzeczy, które wymieniłam, muszę cię rozczarować... – River, która postanowiła udawać głupią, nie dokończyła. 
– Druga Padworth! – warknęła kobieta, poirytowana. 
– Ach, ale nas jest trójka. Ja, moja siostra i mama. O którą z nas ci chodzi? – zapytała uprzejmie dziewczyna, w duchu pękając ze śmiechu. Ta rozmowa wydawała jej się być co najmniej komiczna i bardzo nie w jej stylu. 
– O twoją siostrę! – niemal wydarła się obca. 
– Och. Nie wiem.
Owszem, granie na nosie Żywiołaczce sprawiało młodej Padworth przyjemność. Talent aktorski należał raczej do Sky, która, ze względu na swoją nieposkromioną wręcz ciekawość, często musiała wymyślać wiarygodne wymówki. Doskonale wychodziło jej też udawanie bólu brzucha czy płakanie na zawołanie, czego używała, by wymigać się z lekcji czy od konsekwencji. River musiała przyznać, że umiejętności jej siostry budziły podziw i szacunek. To wcale nie znaczy, że uważała poczynania swojej bliźniaczki za odpowiednie. Robienia z siebie idiotki przed obcą osobą raczej grą nazwać nie można.
River dopiero w tym momencie zwróciła uwagę na to, że stojąca przed nią osoba jest odrobinę niższa, a mimo to patrzy na nastolatkę z wyższością. To się ciemnowłosej bardzo nie spodobało. 
– Jak to nie wiesz?! – Gdy tylko te słowa opuściły usta obcej wrota zaskrzypiały cicho i do Jaskini weszła Sky. Dziewczyna stanęła jak wryta, widząc trzydziestolatkę, która obróciła się w jej stronę z triumfem wymalowanym na twarzy. River walnęła otwartą dłonią w czoło, wiedząc, że teraz będzie nieprzyjemnie. 
– Panie, przyprowadziłam je! – Zadowolony głos Megan, jednej z jego poruczniczek, sprawił, że Jonathan podniósł głowę znad czytanego raportu. W duchu westchnął, widząc miny bliźniaczek. Co też ta Megan znowu im naopowiadała?, pomyślał, prostując się na krześle. Postanowił przyjąć swoje siostrzenice w małym, prywatnym gabinecie, do którego właśnie wchodziły. Było to niewielkie pomieszczenie, z biurkiem, trzema krzesłami i szafką pełną segregatorów. 
 – I wiesz, Panie, co robiła ta cała Skylar? Wałęsała się po Kwaterze! A nie powinna! – Megan, wielce z siebie rada, stanęła za plecami sióstr. 
– Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinna. Nie musisz mi o tym przypominać – odpowiedział tak uprzejmie, jak tylko mógł. – Dziękuje za przyprowadzenie ich. Możesz już iść. 
Megan wyraźnie zrzedła mina, ale nie zaprotestowała. Wyszła, mamrocząc coś o tym, że stare, porządne metody wychowawcze, jakie stosował jej ojciec, szybko naprostowałyby te dwie. Jonathan jedynie westchnął i wskazał dziewczynom dwa krzesła, stojące przed jego biurkiem. Zanim przyszły zastanawiał się, czemu, do cholery, wysłał Kathrinę na misję. 
– Nastąpiła mała zmiana planów – oznajmił, od razu przechodząc do sedna. River przyglądała mu się badawczo, a w jej spojrzeniu znalazł coś, czego nie potrafił umiejscowić. Sky natomiast patrzyła na niego zadziornie, jakby mówiła I co mi teraz zrobisz? Przez głowę przebiegła mu myśl, że tym zachowaniem jest podobna do swojej matki. 
Poczekał jeszcze chwilę, by upewnić się, że żadna z nich nie ma niczego do powiedzenia, po czym kontynuował:
– Zamiast waszej matki odbierze was babka. 
– Dlaczego? – To pytanie, które wyszło od Sky, padło od razu, gdy tylko zamknął usta. Odrobinę go to zdziwiło, ponieważ wyglądało tak, jakby nastolatka doskonale wiedziała, co ma do powiedzenia. 
– Waszej mamy nie ma obecnie w kraju. Wykonuje moje polecenia – odpowiedział spokojnie, bacznie obserwując twarz dziewczyny. Na River nie zwracał większej uwagi, gdyż ta nie czyniła żadnych gestów i siedziała cicho. Jedynie jej oczy śmigały od jednej osoby do drugiej, co zauważył kątem oka. 
Skylar wyglądała, jakby chciała rzucić jakąś ironiczną i uszczypliwą uwagą, ale się powstrzymała. Zamiast tego zacisnęła usta i wzruszyła ramionami.
– A co to za różnica? – zapytała jej siostra, dotychczas milcząca. 
– W sumie, żadna. Ale mam dla was kolejną informację. W środę pan Rose przywiezie was do nas. Musicie rozpocząć szkolenie – odpowiedział, uśmiechając się. 
– Nie zamierza mnie pan ukarać? – wypaliła Sky. Niespecjalnia go to zaskoczyło. Podejrzewał, że o to zapyta.
– A co słyszałaś? – zapytał uprzejmie. Nie miał zamiaru wymierzać jej kary ani robić wyrzutów. Te zasady zostały stworzone dla Żywiołaków, które zamieniają się w jakieś duże zwierzęta. Lampart* nie mógł wyrządzić zbyt wielu szkód. 
– Takich dwóch mówiło, że taka jedna jest w ciąży, prawdopodobnie z Willem, ale jej to nigdy nie wiadomo – odparła dziewczyna. Miała przy tym tak niewinny wyraz twarzy, że Jonathan zaczął podejrzewać, iż go oszukała. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy mówi prawdę, czy jest aż tak dobrą aktorką. 
– To wszystko? – odezwał się w końcu, po dłuższej chwili milczenia. River spoglądała na niego z rozbawieniem, ale nie zwracał na nią uwagi. Bardziej obchodziło go, co do powiedzenia ma jej bliźniaczka. 
– Nie! Mówili też coś o tym, że jest puszczalska! – odpowiedziała radośnie Skylar, uśmiechając się przy tym szeroko, niczym jakaś wariatka. 
– W takim razie... Odprowadzę was do Jaskini, a jutro odbierze was babcia. – Wstał i gestem pokazał im, by zrobiły to samo. 

Gdy tylko zostawił piętnastolatki pod wielkimi wrotami skierował swe kroki w stronę Górnych Kwater. 
Musiał porozmawiać z Kulawym Tomem. 

Uniósł łeb, a pozostałe dwa mu zawtórowały. Warknął, zły, że go obudzono. 
 – O co chodzi? – zapytał, patrząc gniewnie na swoje sługi. Było ich dwóch – nędznych robaków, trzęsących się ze strachu przed nim – swoim panem.
– Nasz szpieg doniósł, że razem z Kathriną Padworth został wysłany w celu ratowania jej męża – odpowiedział jeden z nich, wlepiając wzrok w podłogę. Istoria, łeb znajdujący się po prawej stronie, zamruczała cicho. 
– Wszystko idzie po naszej myśli. Szczęki pułapki się zaciskają... czyż to nie cudownie? – zapytała, kołysząc się na boki. 
– Coś jeszcze? – warknął Impalamann, nie zwracając uwagi na swą towarzyszkę. Mimo dobrych wieści miał kiepski humor. Bardzo nie lubił, gdy go budzono. 
– Tak, panie. Obiad gotowy – odparł drugi sługa, również nie patrząc na hydrę. 
– Doskonale. – Gad podniósł się i poczłapał w kierunku wlotu tunelu. 

Tak, rozdziału znowu jest podzielony na dwie części. Najzwyczajniej w świecie jeszcze go nie skończyłam, ale doszłam do wniosku, że muszę coś wstawić.
Dlatego nie jestem przekonana, czy powinnam tutaj umieszczać perspektywy Impalamanna, który swoją drogą jest jednym z tych bohaterów, których lubię. 
W wakacje nie będzie mnie w dniach 5-19 lipiec oraz 9-16 sierpień. Owszem, zabiorę gruchota oraz telefon, ale nie wiem, jak to będzie z pisaniem. A tak w ogóle, to się cieszę, ponieważ wychodzę na prostą ze średnią 4.83, co niemal gwarantuje mi miejsce w szkole, do której chcę iść. Żyć, nie umierać! 
Zamówiłam nowy szablon, który wstawię, jak już będzie. Stwierdziłam, że będę zmieniała co dwa-trzy miesiące. Założę zakładkę ,,Galeria", gdzie znajdziecie wszystkie szablony, jakie kiedykolwiek pojawiły się na blogu oraz odnośnik do szabloniarni/autora. 

*według moich źródeł czarna pantera jest tak naprawdę lampartem o większej ilości pigmentu. 

21 komentarzy:

  1. Hej, właśnie przeczytałam twój post i mam pytanko, czy następną część dodasz w przyszłym tygodniu, czy trochę później? A poza tym życzę duuuuuuuuuuuuużo weny i pomysłów.
    ostatni-z-zywych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em, nie wiem. Naprawdę, chciałabym powiedzieć, kiedy, ale nie jestem w stanie. Póki co odpoczywam po tym zawale w szkole, więc... Wezmę się do pisania, jak tylko będę miała pomysł na cd.

      Usuń
  2. Jestem druga! Jeah! Zaraz wracam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Jestem! ^^ Miałam wczoraj skomentować, ale niestety mi się nie udało... Dzisiaj nadrabiam ;*

      Sen...
      Dziwny? Nie wiem co z niego wyniknie i wgl, a mnie to ciekawi :3 W następnym rozdziale pewnie coś wyjaśnisz, no nie Jelonku mój kochany? Jasne.
      "Niesamowicie ją to irytowało. Od zawsze miała pełną kontrolę nad swym umysłem. Gdy coś się jej w nim nie podobało, po prostu to zmieniała. A to, co czuła do brata swojej najlepszej przyjaciółki wcale nie przypadło jej do gustu.
      Rose'ów znała od zawsze. Bawiła się z Kate i Johnem w piaskownicy, przesiadywała z nimi na przerwach, za nich oddałaby życie. Zawsze twierdziła, że kocha Johna jak brata, ale, jak widać myliła się. " Jejuuu! <3 A JEDNAK! MÓWIŁAM! ♥♥♥ River wie co dobre :3 ^^
      O, River taka mądra i wie już jak się przemieniać :3 No, fajnie, fajnie ^^
      Hmm... Co z tą Kathriną? (mrr :**) Wysłał ją na misję? Hmm... No, ciekawie...
      Ta Megan... Wredota :D Dobrze, że jej nagadała River. Ktoś w końcu musiał :))
      Impalamann... Jest taką interesującą, dziwną i "czarną" postacią... Na razie ;pp
      Zobaczymy co potem z tego wszystkiego wyniknie ;>
      Rozdział bardzo fajny... Lekko się go czytało i bardzo mi się spodobało to, że Riv coś poczuła do brata Kate :3 Strasznie się cieszę ^^ :D
      To by było na tyle...
      Czekam na następny rozdział, Ayden ;*
      Ściskam i pozdrawiam!
      Twój oddany Jeleń, Kathrine :**
      jily-love-forever.blogspot.com}
      {zlap-jelenia.blogspot.com}
      ^Zapraszam! W weekend nowy rozdział na Jily :3 A na Jeleniu, to ty decydujesz ^^ :D

      Usuń
  3. Sen był dziwny. Właściwie nic takiego złego w nim nie było, a jednak coś niepojącego w sbie miał... Ciekawe, co to oznacza. Jeśli chodzi o końcówkę, mi się tam podobała, I jest dziwniejszy, niż się spodziewałam. może w ogóle zresygnował ze swojej ludzkiej formy? tylko czemu ma trzy głowy (a właściwie... to chyba tylko jedna głowa to ten zły I, co? trudno powiedziećxD). w każdym razie rpzez tę trzygłowość zastanawiam się, czy to prawdziwy żywiołak czy nie. Nie spodzuiewałam się,że R będzie pałała żywszymi uczuciami do chlopaka, to jest cos, ciekawe, co z tego wyniknie. No i cieszę sięże bliźniaczki niedlugo zaczną uczyć się panować nad mocami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie trzy głowy są złe, ale każda ma własny rozum i wgl, ale to Impalamann włada całym ciałem... W głowie mi się kręci od tego wszystkiego XD sama wymyśliłam bohatera a zrozumieć go nie mogę.
      Ha, widać Riv ma jednak jakieś uczucia i nie jexst taką skałą, za jaką większość ja uważa...

      Usuń
  4. Ja tu nic do gadania nie mam ponieważ i tak każdy rozdział jest FAJER xd

    Właściwie to mam pytanie - czy zrobisz taką galerię w której można umieszczać własne rysunki związane z blokiem? :D
    PS. Teraz dopiero przypomniało mi się o tym banerze i chyba go jutro zrobię xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, jeśli chcesz coś narysować, to śmiało! Wyślij mi, to pojawi się na blogu.

      Usuń
  5. Ejejejejej, być może pantera to tak jak mówisz, lampart z większą ilością pigmentu ale nawet jeśli - są to dwa odrębne gatunki i nie można ich porównywać! Proszę, weź to pod uwagę!

    Poza tym ten rozdzial (jeśli mam być szczera) nie udał ci się. Zrobiłaś dużo niepotrzebnych przerw, które możnaby było zastąpić jakimś spójnikiem.
    Przykład:
    Jonathan wstał i, stwierdziwszy, że nie uśnie, powlókł się do łazienki.
    W tym samym czasie River rozmyślała bla bla bla

    Ja tylko proponuję, nic nie narzucam.

    Dużo weny i czekam na part two :)
    Sombra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego lamparta. Czarna Pantera jest PODgatunkiem lamparta, ale, owszem, nie można uwazac ich za jeden gatunek. Mozliwe, ze zrobilam tutaj blad logistyczny, dziekuje za wytkniecie.

      Tam nie ma 'w tym samym czasie'. Tak, duzo tu przerywnikow... Bywa. Wiem, ze niezbyt mi wyszedl. To taki trudny okres, te wssystkie poprawy itp. itd. Musialam wyciagac oceny, a nie chcialam dluzej zwlekac. Mam nadzieje, ze jednak mimo wszystko cos dobrego w rozdz. jest :)

      Usuń
    2. Ja nic nie mówię, przecież sama nie piszę perfekcyjnie :P

      rozumiem, sama teraz mam gorący okres, nawet weekendu nie mam wolnego xd :< :)

      Usuń
  6. Zajebisty nowy szablon :3
    ~Niedźwiedź zawsze na czasie xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały blog, masz talent. Pisz tak dalej, a Twoi czytelnicy będą dalej tak mocno zachwyceni :). Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 Postaram się

      Usuń
    2. Ah jestem dumna znając tak wybitną pisarkę jak mój Jelonek :') TY JELONEK! Jak będziesz miała z tego kasę, to wiesz kto z chęcią trochę ci jej przypilnuje x3

      Usuń
  8. Cieszę się, że wpadłam na twojego bloga, ponieważ jest świetny. Zyskałaś nową czytelniczkę :) Bardzo ładnie piszesz i też dlatego miło się czyta rozdziały :3
    Życzę weny i pozdrawiam :)
    I zapraszam również na bloga *reklama musi być XD* http://lovemeyourpsycholove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Im nas więcej, tym weselej :)

      Usuń
  9. Witam serdecznie,
    Przeczytałam cały rozdział i muszę powiedzieć, że bardzo mnie zaciekawił.
    Ten sen na początku, a potem ogólnie wszystko, sprawiło, że nie mogłam się oderwać.
    Bardzo spodobały mi się postaci Sky i River. Mają naprawdę ciekawe charaktery.
    Cała ta historia mnie zainteresowała, jest naprawdę oryginalna. Chciałam zapytać, czy sama to wszystko wymyśliłaś, czy na czymś się wzorowałaś? Bo jestem pod wrażeniem ^^
    Ok, nie musisz odpowiadać, bo znalazłam to na blogu. Wow, naprawdę zazdroszczę takiej wyobraźni i podziwiam Cię za to.
    Oczywiście, żeby to wszystko lepiej ogarnąć, muszę przeczytać poprzednie rozdziały ^^
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, te wszystkie opisy wydają się takie realistyczne.
    Nie wiem czemu, ale spodobał mi się ten moment, gdy River myślała o Johnie, że wydawało jej się, że kocha go jak brata, ale jednak nie. To było urocze ♡
    + to jak Sky rozmawiała z duchem tej kobiety.
    Ogólnie wszystko jest dla mnie na razie bardzo tajemnicze, przez co bardzo mi się podoba i zachęca do dalszego czytania.
    Bięgnę nadrobić poprzednie rozdziały :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny,
    Optimist ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, i to bardzo :) Cieszę się, że charaktery bohaterek Ci się podobają, bo w sumie i ja jestem z nich zadowolona.
      Miałam nadzieję, że ten moment o uczuciach Riv mi wyjdzie, i z niego jestem najbardziej zadowolona. Napisałam go tak, jak chciałam i wygląda w moich oczach wręcz idealnie.
      Rozmowa Sky i Ismiry też wyszła mi tak, jak ją na początku wyobrażałam.
      Również pozdrawiam!
      ~Ayden.

      Usuń

Przeczytałeś? Zostaw po sobie ślad w postaci komemtarza, to bardzo motywuje.

Mrs Black Farfallen