River
była przyzwyczajona do tego, że budzi się w swoim miękkim łóżku,
przy akompaniamencie tykającego zegarka.
Tego
ranka było zgoła inaczej – pod plecami czuła dziwnie obcy i
twardy materac, a jej słuch wyłapywał strzępy rozmowy.
– Sądzisz, że kiedy
się obudzą? - odezwał się jakiś męski głos.
– Nie wiem. River
zazwyczaj wstaje z samego rana, ale Skylar lubi sobie pospać. - Riv
ze zdumieniem stwierdziła, że głos należy do Kate.
Otworzyła
gwałtownie oczy i zdezorientowana rozejrzała się po pomieszczeniu
– znajdowała się w pokoju ze ścianami i podłogą z drewna.
Jedyne umeblowanie stanowiły dwa łóżka i stoliczek, stojący pod
ścianą. Na suficie ktoś wymalował zgrabne, kolorowe wzory.
Usiadła
i skierowała wzrok na drugie łózko, wąskie, z drewnianą ramą.
Na nim, przykryta puchową, grubą kołdrą, spała Sky. Dopiero po
chwili dziewczyna dostrzegła Kate stojącą przy solidnych, dębowych
drzwiach. Obok niej stał jej ojciec, co poważnie zastanowiło
River.
Garret
Rose przedstawiał sobą obraz wysportowanego mężczyzny o brązowych
włosach przyprószonych siwizną. Jasne, bystre oczy omiatały raz
za razem całe pomieszczenie, przystając na chwilę na dwóch
nastolatkach, śpiących dotychczas na łóżkach.
– Gdzie ja jestem? I
co tu robię? - zapytała ze spokojem dziewczyna, zwieszając nogi z
krawędzi łóżka. Starała się nie okazywać zdenerwowania, jakie
ogarnęło ją, zaraz po tym, jak się obudziła. Nie była
przekonana, czy się jej udało, ale po minie Kate zrozumiała, że
przed jej najlepszą przyjaciółką nic się nie ukryje.
– Jesteś w Kwaterze
Głównej Zakonu Żywiołu – odpowiedział, również ze stoickim
spokojem, pan Rose. - Sama tu przyszłaś.
– Taaak. A może
przyleciałam na moim różowym pegazie, hm? - prychnęła z ironią,
spoglądając sceptycznie na mężczyznę. Unikała wzrokiem Kate.
Nie
miała w zwyczaju być wredna względem innych. Owszem, nie lubiła
towarzystwa rówieśników, ale niemal nigdy nikomu nie docinała.
Pan
Rose westchnął, jakby szykował się na coś monotonnego i
nużącego. Riv przeszyła go ostrym spojrzeniem, jednak nie
powiedziała na to niczego.
– Rozumiem, że mi nie
wierzysz. Masz do tego prawo. Przez naszego byłego Najwyższego ty
i twoja siostra nie miałyście szansy, by wychowywać się w
świadomości daru, jaki otrzymałyście – odparł, cały czas
błądząc oczami po pokoju. - To bardzo nie w porządku, ale nic
nie mogliśmy zrobić.
Czekała,
unosząc brew, na to, co miał jeszcze do powiedzenia. Po chwili
potrząsnął głową i dodał:
– Lepiej poczekajmy,
aż Skylar się obudzi. Wtedy uzyskasz, a właściwie uzyskacie,
odpowiedzi na swoje pytania. Może tak być?
Zmierzyła
go wzrokiem, zastanawiając się, czy nie udało by się wyciągnąć
z niego czegoś jeszcze, ale wtedy napotkała wzrok Kate. Przekaz był
jasny – Poczekaj. Cierpliwość się opłaci.
Poczuła
irytację. Postarała się ją zniwelować, zdusić w zarodku, jak
zawsze. Jednak – po raz pierwszy – nie mogła.
Zawsze
była opanowana, ale to nie brało się znikąd. Jedynie Sky
wiedziała o istnieniu Opowiadajnika – fiołkowego zeszytu w
twardej okładce, całego zapełnionego opowiadaniami i rysunkami. To
był sposób River na emocje. Co dwa, trzy dni pisała i rysowała.
Opowiadajnik
zawsze zabierała ze sobą, wrzucała na samo dno torby a wieczorami
wyjmowała i kładła pod poduszkę. Gdy zdała sobie sprawę, że
zeszyt leży na swoim miejscu, w jej pokoju, a ona nie ma do niego
dostępu i nie może się w swój zwyczajny sposób uspokoić.
– Dobrze. Ale co ja
mam robić do tego czasu? - odezwała się wreszcie.
– Zaraz pójdę po coś
do jedzenia dla ciebie. Zajdę przy okazji do biblioteki, to
przyniosę jakąś książkę – pośpiesznie odpowiedziała Kate.
Riv zerknęła na jej twarz. Malowało się tam lekkie
zdenerwowanie, jakby bała się reakcji przyjaciółki.
– OK. A czy mogę
prosić o kilka kartek, ołówek, coś do pisania i kredki? -
zapytała najuprzejmiej, jak mogła.
Ruda
pokiwała gorliwie głową po czym opuściła pomieszczenie.
Szatynka
zaczęła rozmyślać na temat dziwacznego snu, który miała w nocy. Śniło
jej się, że jest czarną panterą. Razem z innym kotem biegła
przez łąki, w stronę Londynu. Nie wbiegli jednak do miasta, tylko
do jakiegoś tunelu... Dalej sen był jakiś nieostry i dziwaczny,
właściwie to już zapominała jego końcówki. Jednakże zdarzenia
poprzedzające wejście do owego tunelu pod miastem były ostre i tak
żywe, że przez chwilę zastanawiała się, czy przypadkiem naprawdę
nie była tym kotem...
– Macie może moje ubrania? Chciałabym się ubrać – zapytała, patrząc w zamyśleniu na łóżko swojej siostry.
– Pozwól za mną, zaraz pokarzę ci, gdzie będziesz mogła się przebrać. Znajdziesz tam też ubranie – odpowiedział Garret Rose. Uniosła brwi, ale podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do drzwi, za którymi już czekał ojciec Kate.
– Pan tu stał przez cały ten czas? - zapytała, marszcząc brwi. - Bał się pan, że wyskoczę przez okno, które nie istnieje?
– River, daruj sobie ten ton, dobrze? - westchnął, nie spuszczając oczu z jej twarzy.
– Dlaczego? To wy porwaliście mnie i moją siostrę, więc nie mam zamiaru być dla pana miła – oznajmiła z wyższością.
Głupoty.
To jest niemożliwe, pomyślała,
wzychając.
– Macie może moje ubrania? Chciałabym się ubrać – zapytała, patrząc w zamyśleniu na łóżko swojej siostry.
– Pozwól za mną, zaraz pokarzę ci, gdzie będziesz mogła się przebrać. Znajdziesz tam też ubranie – odpowiedział Garret Rose. Uniosła brwi, ale podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do drzwi, za którymi już czekał ojciec Kate.
Zamknęła za sobą ciężkie, dębowe odrzwia i ruszyła za panem
Rose. Wcale na nią nie czekał, tylko od razu skierował swe kroki
przed siebie.
Na drewnianych ścianach nie wisiało nic, oprócz małych lamp,
rozmieszczonych co kilkanaście stóp. Zarówno podłoga, jak i
sufit, zostały wyłożone tym samym materiałem, co ściany.
Dziewczyna doszła do wniosku, że to okropnie monotonny wystrój.
Zaraz skarciła się w duchu, że nie powinna w takim momencie
rozmyślać o wystroju korytarzy.
Pan Rose zatrzymał się przed drzwiami, niczym nie różniącymi się
od tych do pokoju, w którym nadal spała Skylar. Otworzył je i
gestem zaprosił River do środka.
Okazało się, że to duża, w całości wyłożona białymi
kafelkami łazienka. Nawet sufit został wyłożony tym materiałem.
Wszystko w niej było białe – dywaniki, wanna, prysznic, sedes.
Normalnie jak w psychiatryku... pomyślała dziewczyna,
rozglądając się po łazience. Na umywalce stały szczoteczki i
pasty do zębów, a w kącie leżały poskładane w kosteczkę
ręczniki i ubrania. Zbliżyła się do tej kupki, po czym uklękła
i zaczęła ją przeglądać.
Znalazła czarne jasne dżinsy i czarny top z krótkim rękawem oraz
bieliznę. Stwierdziła, że skoro już i tak tam jest, to może
wziąć prysznic.
Kilkanaście minut później, już w nowym ubraniu i czysta (z
jakiegoś powodu jej stopy wyglądały, jakby na boso biegała po
łąkach) opuściła tą toaletę rodem z psychiatryka i znowu
znalazła się w drewnianym korytarzu. Garret Rose stał pod ścianą,
opierając się o nią plecami. Gdy tylko usłyszał skrzypnięcie
drzwi poderwał głowę i spojrzał na River.
– Pan tu stał przez cały ten czas? - zapytała, marszcząc brwi. - Bał się pan, że wyskoczę przez okno, które nie istnieje?
– River, daruj sobie ten ton, dobrze? - westchnął, nie spuszczając oczu z jej twarzy.
– Dlaczego? To wy porwaliście mnie i moją siostrę, więc nie mam zamiaru być dla pana miła – oznajmiła z wyższością.
Mężczyzna westchnął, pokręcił głową i skierował się z
powrotem do dębowych drzwi na końcu korytarza.
– Bekon?
- zapytała zdumiona River, patrząc na śniadanie, które
przyniosła jej Kate.
Posiłek składał się na jajecznicę, bekon i jabłko. Do tego
szatynka dostała sok pomarańczowy i jedno, nie przerobione, jajko.
Zjadła to wszystko, po czym oparła się wygodniej na łóżku z
kartkami i ołówkiem.
Kate patrzyła na nią, zaniepokojona. Wyglądało na to, że boi
się, iż dziewczyna się na nią obrazi. Gdy ta myśl uformowała
się w głowie Riv, ta zaczęła zastanawiać się, czy nie powinna
tak postąpić – przecież Rose była zamieszana w porwanie
Padworth! Jednak nie potrafiła być zła na rudą, bladą osóbkę,
stojącą przed nią. Westchnęła i zadała pytanie, które
nurtowało ją, od kiedy opuściła łazienkę:
– Macie
zamiar stać tak przez najbliższe godziny? Wiecie, to nie będzie
zbyt wygodne. A nie musicie nas pilnować, nie mamy jak uciec.
Nawet nie do końca rozbudzona, z zamkniętymi oczami i mózgiem kojarzącym z prędkością muchy w miodzie Sky była w stanie stwierdzić, że na pewno nie znajduje się w swoim pokoju.
Chodziło głównie o zapach – zazwyczaj witał ją aromat jabłek i cynamonu, pochodzący z szamponu do włosów, którego używała z siostrą, i waniliowej herbaty, którą Skylar piła niemal nałogowo.
A intensywny zapach drewna nie miał szans, aby znaleźć się w tej pięknej gamie.
Powoli rozchyliła powieki, po czym zamrugała kilkakrotnie. Wpatrywała się w sufit, wyłożony drewnianymi deskami. Do jej uszy doszedł odgłos przekręcanych kartek. Zerknęła w bok i zobaczyła swoją siostrę, siedzącą na drugim łóżku i czytającą jakąś książkę.
– River? Gdzie my jesteśmy? – zapytała Sky, również siadając. River uniosła głowę znad czytanej strony i spojrzała na siostrę.
– Nie wiem. Obudziłam się z dwie godziny temu, jak już tu byłyśmy – odpowiedziała, wzruszając ramionami i wracając wzrokiem do książki. – Śniadanie masz tam.
Wskazała na niewielki stoliczek pod ścianą, na którym stała taca z jajecznicą. Obok niej leżała kartka, w całości zapełniona szkicami panter. Sky powoli podeszła do stoliczka i zabrała tacę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a gdy nie dostrzegła żadnego krzesła wróciła na łóżko. Usiadła i zajęła się jedzeniem.
– Szału nie ma, jeśli chodzi o lokum, ale jedzenie jest pyszne – oznajmiła Skylar, odkładając tacę na podłogę.
– Żałuj, że nie widziałaś łazienki... – odpowiedziała Riv, po czym opisała wszystko, co widziała. Sky roześmiała się na porównanie toalety do psychiatryka.
– Nie przesadzaj. Nie może być aż tak źle! A z resztą, też bym chciała się przebrać – stwierdziła. Zanim usłyszała odpowiedź obraz zamglił jej się przed oczami i poczuła tępe pulsowanie w skroniach. Jęknęła cicho, upadając na kolana. Zamknęła oczy.
– O matko Boska! – wykrzyknęła River. Sky z początku nie wiedziała, o co jej chodzi, a potem uniosła powieki.
Kolory były jakby przytłumione, za to zapachy były intensywniejsze. Oprócz woni drewna wyczuwała miliony innych woni. Rozejrzała się z zaciekawieniem, z zadowoleniem stwierdzając z zadowoleniem, że głowa jej już nie boli. Machnęła ogonem... Chwila! Ze zdymieniem obejrzała się za siebie, a to, co zobaczyła, wprawiło ją w takie osłupienie, że aż usiadła. Cała była bowiem porośnięta czarnym futrem z ledwo widocznymi cętkami. Poza tym rzeczony ogon oraz cztery łapy.
– Co jest grane? – zapytała, a raczej próbowała zapytać. Z jej pyska wydarł się tylko krótki, niski ryk.
– Przestań! To straszne! – krzyknęła jej siostra. – I niemożliwe!
Skylar położyła uszy po sobie. Czuła się mocno skołowana całą tą sytuacją. Miała wrażenie, że już raz oglądała świat kocimi oczyma.
River kucała na łóżku, obserwując ją z zaniepokojeniem. Sky wyczuwała strach siostry, który odrobinę ją zasmucił.
Gdy miała zamiar wstać i podejść do drzwi znów poczuła ten ból głowy, a świat zawirował.
Zgięła się wpół i zwymiotowała. Równocześnie zdała sobie sprawę z tego, że znów jest w swoim ludzkim ciele.
– Uch. Ja śnię, prawda? Zaraz się obudzę... – wymamrotała, odchylając się do tyłu. Jednak te wszystkie odczucia były tak realistyczne, że gdy tylko te słowa opuściły jej usta stwierdziła, że sama sobie nie wierzy.
Drzwi zaskrzypiały i w pokoju stanęła Kate. Jej wzrok powędrował do wymiocin, a usta wygięły się w grymasie.
– O, widzę, że już wstałaś, Sky – powiedziała, przenosząc spojrzenie na bladą twarz przyjaciółki. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, pomimo wyczerpania zdarzeniami, które miały miejsce przed chwilą.
– KATE?! A co ty tu robisz?! – wykrzyknęła, otwierając szeroko oczy.
– Nie wspominałam, że ona też tu jest? – zapytała River, pozornie spokojnym tonem. Jej siostra wiedziała jednak, że szatynka nadal jest w szoku.
– Cześć, Sky. Wszystko to da się wyjaśnić. Tylko musicie pójść ze mną – oznajmiła Rose.
– Okey, tylko powiedz nam jedną rzecz - CZEMU i JAKIM CUDEM Sky zmieniła się w panterę?! – zarządziła Riv.
– Ech, wszystkiego się dowiecie, o ile tylko zgodzicie się pójść ze mną – powtórzyła Ruda spokojnym tonem.
Siostry popatrzyły na siebie, po czym równocześnie skinęły głowami. Obie chciały dowiedzieć się, co tu jest grane.
Kate poprowadziła je do kolejnych drzwi, za którymi znajdowały się strome, drewniane schody. Zeszli po nich prosto do kolejnego korytarzu. Był on bardzo ciemny, światło zapewniały jedynie nieliczne latarnie. Korytarz ciągnął się w lbie strony, z czego na lewo kończył się wielkimi, dębowymi wrotami.
Kate bez wahania skierowała się w ich stronę, a bliźniaczki poszły za nią. Sky to miejsce napawało niepokojem, przywodziło na myśl korytarz do sali tortur. Jedynie drzwi nie wywoływały u niej tak negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie, uznała je za piękne.
W drewnie zostały wyrzeźbione płaskorzeźby zwierząt wszelkich odmian i rozmiarów. W samym centrum znajdowała się misternie rzeźbiona głowa jelenia.
– Virtute et fide – powiedziała Rose do jelenia, który potrząsnął porożem i drzwi stanęły otworem.
Wcześniej skrywały wielką salę tronową wielkości boiska do piłki nożnej, po której spacerowały jelenie i łanie, pod tronem z białego marmuru leżał wielki, złocisty jeleń, wpatrujący się w nich z zaciekawieniem. Obok niego stał wysoki, dobrze zbudowany blondyn w dżinsach i kurtce.
Dziewczyny ruszyły bezpośrednio w stronę owej osobliwej pary.
– Panie Jonathanie! Przyprowadziłam je – oznajmiła Kate, a mężczyzna spojrzał na przybyszki. Padworth oglądały w osłupieniu zwierzęta, które odwdzięczały się im tym samym. River jak zwykle przywołała na twarz maskę spokoju, przez którą nikt postronny nie mógłby rozpoznać żadnych uczuć. Skylar wiedziała jednak, że tak naprawdę jej siostra jest nieźle skołowana i wzburzona całą tą sytuacją. Ze Sky było z resztą podobnie.
– Dobrze. Zapewne chcecie, by ktoś wam to wszystko wytłumaczył – zaczął Jonathan. Riv przerwała mu prychnięciem.
– No co pan! Ja tam wolałabym, aby pan mnie rumby nauczył – oznajmiła z ironią.
River! Ja przepraszam za siostrę. Ona już taka jest – powiedziała przepraszająco Sky, jednak tamten tylko się roześmiał.
– Nic nie szkodzi. Wasz ojciec był bardzo podobny w młodości. – Z jego ust nie schodził uśmiech.
– Och, czyli znał pan naszego ojca? To on też w tym siedzi, tak?! – zapytała ostro River. Sky spojrzała na nią ze zdumieniem. Jej bliźniaczka dawno temu nie straciła nad sobą kontroli i tak bezpośrednio nie okazała nikomu wrogości.
– Znałem i znam. Jest moim... Przyjacielem. Tak to można nazwać. I tak, wasi rodzice w tym siedzą – odpowiedział, podchodząc do tronu i pokozując im gestem, by podeszły. – Nie będziecie chyba tak stały, prawda?
Ku zdumieniu Sky jeden z jeleni wepchnął przed tron trzy krzesła, po czym skłonił się i odszedł. Kate bez wahania zajęła swoje miejsce, ale River zmrużyła oczy i spojrzała na Jonathana.
– Postoję. Może pan łaskawie wreszcie wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała oschle.
– A i owszem, mogę. Ale to chwilę zajmie, więc, młoda damo, lepiej usiądź. Chyba, że chcesz, aby bolały cię nogi.
Po takiej odpowiedzi dziewczyna niechętnie skierowała się w stronę krzeseł, a Sky podążyła za nią. Ciekawość pożerała ją od środka.
– Zacznijmy od tego, co najważniejsze, to jest, kim jesteście. Odpowiedź jest prosta, ale dość... hm. Nieprawdopodobna. Jesteście Dziećmi Żywiołów, zwanych również Żywiołakami – oznajmił poważnym tonem, wpatrując się kolejno w twarze sióstr.
Dla Sky nie miało to żadnego sensu. Jakieś ,,Żywiołaki” niewiele jej mówiły. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to te stworki z Heroes'ów, jej ulubionej gry komputerowej.
– A co to takiego? – zapytała z prawdziwym zainteresowaniem.
– Aby to wyjaśnić, trzeba zacząć od naszej historii. My, Dzieci Żywiołów, jesteśmy na Ziemi od początku istnienia człowieka. Właściwie, gdy człowiek wyszedł z wody, obok niego podążał Żywiołak. Od zawsze potrafiliśmy przyjmować zwierzęce formy i władać określonym żywiołem. Oprócz czterech głównych – wody, powietrza, ognia i ziemi – są też inne. Ja na przykład mam naturę, ze szczególnym uwzględnieniem roślin. Zamieniam się w jelenia. Wy jesteście Burzowymi, władacie prądem, piorunami i ogólnie, burzą. Zamieniacie się w pantery, co pewnie już zdążyłyście odkryć...
– Czekaj! Mówisz, że mamy władzę nad burzą i zamieniamy się w pantery. Ale czemu niby wcześniej tego nie zauważyłyśmy? – spytała River. W jej głosie nie było już słychać otwartej wrogości.
– Dobre pytanie. Pierwsza przemiana następuje dokładnie w noc piętnastych urodzin Żywiołaka. Natomiast inne moce, takie jak władza nad danym żywiołem, objawiają się w dzień po nich. Od jutra powinnyście zacząć nimi władać – wyjaśnił. Obie dziewczyny niemal w identyczny sposób pochyliły się do przodu, marszcząc brwi.
– To zaiste bardzo ciekawe, ale gdyby nie fakt, że kilka minut temu hasałam sobie po pokoju jako czarne, ogromne kocisko, to bym nie uwierzyła – oznajmiła z przekonaniem Sky, powracając do wyprostowanej postawy.
Dziewczyna kątem oka zauważyła, że jej siostra krzywi się delikatnie, a jej dłoń unosi się w stronę skroni. Skylar posłała jej pytające spojrzenie, jednak tamta nie odpowiedziała.
To, że z River jest coś nie tak, zauważyli również Kate i Jonathan. Ruda spojrzała na swoją przyjaciółkę z zainteresowaniem, jakby zaraz miało zadziać się coś ciekawego.
Jeśli ,,czymś ciekawym" można nazwać zniknięcie dziewczyny, na której miejsce pojawia się wielka, czarna pantera, to faktycznie, wydarzenie o takim zabarwieniu miało miejsce.
Przemiana nie wyglądała strasznie, co najwyżej dziwnie. Było tak, jakby ktoś przesunął przez dziewczynę jakąś obręcz.
Sky zrozumiała, czemu jej siostra krzyknęła, gdy zobaczyła ogromnego kota na środku pokoju – potężne łapy, gruby, długi ogon oraz masywna głową i szczęki wyposażone w ogromne zęby mogą robić wrażenie.
– No, muszę przyznać, że całkiem nieźle to wygląda – odezwała się Kate z uznaniem w głosie. River zwróciła na nią żółte, świecące ślepia i mruknęła nisko.
– Chciałem wam powiedzieć, że do poniedziałku nie wyjdziecie. Przed tobą, Skylar, stoi powód – wtrącił się mężczyzna, również obserwując uważnie Riv.
– Tak, to brzmi... CO?! Miałam się spotkać jutro z przyjaciółmi! – wykrzyknęła zrozpaczona Sky. To coraz mniej się jej podobało.
– A jak myślisz, jak by się poczuli, gdyby nagle ich znajoma zniknęła i siedzieliby z czarną panterą? – prychnęła Kate. – Możecie się przemienić w każdym momencie. A od jutra do wtorku nie będziecie kontrolowały swoich burzowych mocy.
River zeskoczyła z krzesła i okrążyła kilkakrotnie siedzisko swojej przyjaciółki. Zatrzymała się obok niego i usiadła.
– To czemu nie zostaniemy od razu do wtorku? I jeszcze nic nam Pan nie powiedział o naszych rodzicach. – Sky obserwowała siostrę, która w tym czasie ponownie usiadła na swoim krześle. Może i wyglądałoby to zabawnie – wielki, czarny kot siada tam, gdzie powinna usiąść dziewczyna – ale szatynce nie było do śmiechu.
– Cóż... na początku moce są mocno rozproszone i raczej nie groźne – wyjaśnił. – A teraz, Kate, zabierz je do Jaskini piątej.
#Ten rozdział będzie rozbity na dwie części.#
Co do treści... no, nie wiem. Zakończenie jakieś kulawe, ale kompletnie nie miałam pomysłu. Nie chciałam też już tutaj wymawiać WSZYSTKICH tajemnic związanych z przeszłością rodziców sióstr Padworth, ale to wyjaśni się odrobinę w przyszłym tygodniu.
Poza tym, rozdział jest NIESPRAWDZANY, więc mogą być tam jakieś błędy ort. int. składniowe etc.
Czekam na Waszą opinię i idę zgłosić bloga na Recenzowisko. Oj, już się boję XD
Pozdrawiam,
~ Jelonek zwany Sleepy Hollow.
Chodziło głównie o zapach – zazwyczaj witał ją aromat jabłek i cynamonu, pochodzący z szamponu do włosów, którego używała z siostrą, i waniliowej herbaty, którą Skylar piła niemal nałogowo.
A intensywny zapach drewna nie miał szans, aby znaleźć się w tej pięknej gamie.
Powoli rozchyliła powieki, po czym zamrugała kilkakrotnie. Wpatrywała się w sufit, wyłożony drewnianymi deskami. Do jej uszy doszedł odgłos przekręcanych kartek. Zerknęła w bok i zobaczyła swoją siostrę, siedzącą na drugim łóżku i czytającą jakąś książkę.
– River? Gdzie my jesteśmy? – zapytała Sky, również siadając. River uniosła głowę znad czytanej strony i spojrzała na siostrę.
– Nie wiem. Obudziłam się z dwie godziny temu, jak już tu byłyśmy – odpowiedziała, wzruszając ramionami i wracając wzrokiem do książki. – Śniadanie masz tam.
Wskazała na niewielki stoliczek pod ścianą, na którym stała taca z jajecznicą. Obok niej leżała kartka, w całości zapełniona szkicami panter. Sky powoli podeszła do stoliczka i zabrała tacę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a gdy nie dostrzegła żadnego krzesła wróciła na łóżko. Usiadła i zajęła się jedzeniem.
– Szału nie ma, jeśli chodzi o lokum, ale jedzenie jest pyszne – oznajmiła Skylar, odkładając tacę na podłogę.
– Żałuj, że nie widziałaś łazienki... – odpowiedziała Riv, po czym opisała wszystko, co widziała. Sky roześmiała się na porównanie toalety do psychiatryka.
– Nie przesadzaj. Nie może być aż tak źle! A z resztą, też bym chciała się przebrać – stwierdziła. Zanim usłyszała odpowiedź obraz zamglił jej się przed oczami i poczuła tępe pulsowanie w skroniach. Jęknęła cicho, upadając na kolana. Zamknęła oczy.
– O matko Boska! – wykrzyknęła River. Sky z początku nie wiedziała, o co jej chodzi, a potem uniosła powieki.
Kolory były jakby przytłumione, za to zapachy były intensywniejsze. Oprócz woni drewna wyczuwała miliony innych woni. Rozejrzała się z zaciekawieniem, z zadowoleniem stwierdzając z zadowoleniem, że głowa jej już nie boli. Machnęła ogonem... Chwila! Ze zdymieniem obejrzała się za siebie, a to, co zobaczyła, wprawiło ją w takie osłupienie, że aż usiadła. Cała była bowiem porośnięta czarnym futrem z ledwo widocznymi cętkami. Poza tym rzeczony ogon oraz cztery łapy.
– Co jest grane? – zapytała, a raczej próbowała zapytać. Z jej pyska wydarł się tylko krótki, niski ryk.
– Przestań! To straszne! – krzyknęła jej siostra. – I niemożliwe!
Skylar położyła uszy po sobie. Czuła się mocno skołowana całą tą sytuacją. Miała wrażenie, że już raz oglądała świat kocimi oczyma.
River kucała na łóżku, obserwując ją z zaniepokojeniem. Sky wyczuwała strach siostry, który odrobinę ją zasmucił.
Gdy miała zamiar wstać i podejść do drzwi znów poczuła ten ból głowy, a świat zawirował.
Zgięła się wpół i zwymiotowała. Równocześnie zdała sobie sprawę z tego, że znów jest w swoim ludzkim ciele.
– Uch. Ja śnię, prawda? Zaraz się obudzę... – wymamrotała, odchylając się do tyłu. Jednak te wszystkie odczucia były tak realistyczne, że gdy tylko te słowa opuściły jej usta stwierdziła, że sama sobie nie wierzy.
Drzwi zaskrzypiały i w pokoju stanęła Kate. Jej wzrok powędrował do wymiocin, a usta wygięły się w grymasie.
– O, widzę, że już wstałaś, Sky – powiedziała, przenosząc spojrzenie na bladą twarz przyjaciółki. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, pomimo wyczerpania zdarzeniami, które miały miejsce przed chwilą.
– KATE?! A co ty tu robisz?! – wykrzyknęła, otwierając szeroko oczy.
– Nie wspominałam, że ona też tu jest? – zapytała River, pozornie spokojnym tonem. Jej siostra wiedziała jednak, że szatynka nadal jest w szoku.
– Cześć, Sky. Wszystko to da się wyjaśnić. Tylko musicie pójść ze mną – oznajmiła Rose.
– Okey, tylko powiedz nam jedną rzecz - CZEMU i JAKIM CUDEM Sky zmieniła się w panterę?! – zarządziła Riv.
– Ech, wszystkiego się dowiecie, o ile tylko zgodzicie się pójść ze mną – powtórzyła Ruda spokojnym tonem.
Siostry popatrzyły na siebie, po czym równocześnie skinęły głowami. Obie chciały dowiedzieć się, co tu jest grane.
Kate poprowadziła je do kolejnych drzwi, za którymi znajdowały się strome, drewniane schody. Zeszli po nich prosto do kolejnego korytarzu. Był on bardzo ciemny, światło zapewniały jedynie nieliczne latarnie. Korytarz ciągnął się w lbie strony, z czego na lewo kończył się wielkimi, dębowymi wrotami.
Kate bez wahania skierowała się w ich stronę, a bliźniaczki poszły za nią. Sky to miejsce napawało niepokojem, przywodziło na myśl korytarz do sali tortur. Jedynie drzwi nie wywoływały u niej tak negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie, uznała je za piękne.
W drewnie zostały wyrzeźbione płaskorzeźby zwierząt wszelkich odmian i rozmiarów. W samym centrum znajdowała się misternie rzeźbiona głowa jelenia.
– Virtute et fide – powiedziała Rose do jelenia, który potrząsnął porożem i drzwi stanęły otworem.
Wcześniej skrywały wielką salę tronową wielkości boiska do piłki nożnej, po której spacerowały jelenie i łanie, pod tronem z białego marmuru leżał wielki, złocisty jeleń, wpatrujący się w nich z zaciekawieniem. Obok niego stał wysoki, dobrze zbudowany blondyn w dżinsach i kurtce.
Dziewczyny ruszyły bezpośrednio w stronę owej osobliwej pary.
– Panie Jonathanie! Przyprowadziłam je – oznajmiła Kate, a mężczyzna spojrzał na przybyszki. Padworth oglądały w osłupieniu zwierzęta, które odwdzięczały się im tym samym. River jak zwykle przywołała na twarz maskę spokoju, przez którą nikt postronny nie mógłby rozpoznać żadnych uczuć. Skylar wiedziała jednak, że tak naprawdę jej siostra jest nieźle skołowana i wzburzona całą tą sytuacją. Ze Sky było z resztą podobnie.
– Dobrze. Zapewne chcecie, by ktoś wam to wszystko wytłumaczył – zaczął Jonathan. Riv przerwała mu prychnięciem.
– No co pan! Ja tam wolałabym, aby pan mnie rumby nauczył – oznajmiła z ironią.
River! Ja przepraszam za siostrę. Ona już taka jest – powiedziała przepraszająco Sky, jednak tamten tylko się roześmiał.
– Nic nie szkodzi. Wasz ojciec był bardzo podobny w młodości. – Z jego ust nie schodził uśmiech.
– Och, czyli znał pan naszego ojca? To on też w tym siedzi, tak?! – zapytała ostro River. Sky spojrzała na nią ze zdumieniem. Jej bliźniaczka dawno temu nie straciła nad sobą kontroli i tak bezpośrednio nie okazała nikomu wrogości.
– Znałem i znam. Jest moim... Przyjacielem. Tak to można nazwać. I tak, wasi rodzice w tym siedzą – odpowiedział, podchodząc do tronu i pokozując im gestem, by podeszły. – Nie będziecie chyba tak stały, prawda?
Ku zdumieniu Sky jeden z jeleni wepchnął przed tron trzy krzesła, po czym skłonił się i odszedł. Kate bez wahania zajęła swoje miejsce, ale River zmrużyła oczy i spojrzała na Jonathana.
– Postoję. Może pan łaskawie wreszcie wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała oschle.
– A i owszem, mogę. Ale to chwilę zajmie, więc, młoda damo, lepiej usiądź. Chyba, że chcesz, aby bolały cię nogi.
Po takiej odpowiedzi dziewczyna niechętnie skierowała się w stronę krzeseł, a Sky podążyła za nią. Ciekawość pożerała ją od środka.
– Zacznijmy od tego, co najważniejsze, to jest, kim jesteście. Odpowiedź jest prosta, ale dość... hm. Nieprawdopodobna. Jesteście Dziećmi Żywiołów, zwanych również Żywiołakami – oznajmił poważnym tonem, wpatrując się kolejno w twarze sióstr.
Dla Sky nie miało to żadnego sensu. Jakieś ,,Żywiołaki” niewiele jej mówiły. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to te stworki z Heroes'ów, jej ulubionej gry komputerowej.
– A co to takiego? – zapytała z prawdziwym zainteresowaniem.
– Aby to wyjaśnić, trzeba zacząć od naszej historii. My, Dzieci Żywiołów, jesteśmy na Ziemi od początku istnienia człowieka. Właściwie, gdy człowiek wyszedł z wody, obok niego podążał Żywiołak. Od zawsze potrafiliśmy przyjmować zwierzęce formy i władać określonym żywiołem. Oprócz czterech głównych – wody, powietrza, ognia i ziemi – są też inne. Ja na przykład mam naturę, ze szczególnym uwzględnieniem roślin. Zamieniam się w jelenia. Wy jesteście Burzowymi, władacie prądem, piorunami i ogólnie, burzą. Zamieniacie się w pantery, co pewnie już zdążyłyście odkryć...
– Czekaj! Mówisz, że mamy władzę nad burzą i zamieniamy się w pantery. Ale czemu niby wcześniej tego nie zauważyłyśmy? – spytała River. W jej głosie nie było już słychać otwartej wrogości.
– Dobre pytanie. Pierwsza przemiana następuje dokładnie w noc piętnastych urodzin Żywiołaka. Natomiast inne moce, takie jak władza nad danym żywiołem, objawiają się w dzień po nich. Od jutra powinnyście zacząć nimi władać – wyjaśnił. Obie dziewczyny niemal w identyczny sposób pochyliły się do przodu, marszcząc brwi.
– To zaiste bardzo ciekawe, ale gdyby nie fakt, że kilka minut temu hasałam sobie po pokoju jako czarne, ogromne kocisko, to bym nie uwierzyła – oznajmiła z przekonaniem Sky, powracając do wyprostowanej postawy.
Dziewczyna kątem oka zauważyła, że jej siostra krzywi się delikatnie, a jej dłoń unosi się w stronę skroni. Skylar posłała jej pytające spojrzenie, jednak tamta nie odpowiedziała.
To, że z River jest coś nie tak, zauważyli również Kate i Jonathan. Ruda spojrzała na swoją przyjaciółkę z zainteresowaniem, jakby zaraz miało zadziać się coś ciekawego.
Jeśli ,,czymś ciekawym" można nazwać zniknięcie dziewczyny, na której miejsce pojawia się wielka, czarna pantera, to faktycznie, wydarzenie o takim zabarwieniu miało miejsce.
Przemiana nie wyglądała strasznie, co najwyżej dziwnie. Było tak, jakby ktoś przesunął przez dziewczynę jakąś obręcz.
Sky zrozumiała, czemu jej siostra krzyknęła, gdy zobaczyła ogromnego kota na środku pokoju – potężne łapy, gruby, długi ogon oraz masywna głową i szczęki wyposażone w ogromne zęby mogą robić wrażenie.
– No, muszę przyznać, że całkiem nieźle to wygląda – odezwała się Kate z uznaniem w głosie. River zwróciła na nią żółte, świecące ślepia i mruknęła nisko.
– Chciałem wam powiedzieć, że do poniedziałku nie wyjdziecie. Przed tobą, Skylar, stoi powód – wtrącił się mężczyzna, również obserwując uważnie Riv.
– Tak, to brzmi... CO?! Miałam się spotkać jutro z przyjaciółmi! – wykrzyknęła zrozpaczona Sky. To coraz mniej się jej podobało.
– A jak myślisz, jak by się poczuli, gdyby nagle ich znajoma zniknęła i siedzieliby z czarną panterą? – prychnęła Kate. – Możecie się przemienić w każdym momencie. A od jutra do wtorku nie będziecie kontrolowały swoich burzowych mocy.
River zeskoczyła z krzesła i okrążyła kilkakrotnie siedzisko swojej przyjaciółki. Zatrzymała się obok niego i usiadła.
– To czemu nie zostaniemy od razu do wtorku? I jeszcze nic nam Pan nie powiedział o naszych rodzicach. – Sky obserwowała siostrę, która w tym czasie ponownie usiadła na swoim krześle. Może i wyglądałoby to zabawnie – wielki, czarny kot siada tam, gdzie powinna usiąść dziewczyna – ale szatynce nie było do śmiechu.
– Cóż... na początku moce są mocno rozproszone i raczej nie groźne – wyjaśnił. – A teraz, Kate, zabierz je do Jaskini piątej.
#Ten rozdział będzie rozbity na dwie części.#
Co do treści... no, nie wiem. Zakończenie jakieś kulawe, ale kompletnie nie miałam pomysłu. Nie chciałam też już tutaj wymawiać WSZYSTKICH tajemnic związanych z przeszłością rodziców sióstr Padworth, ale to wyjaśni się odrobinę w przyszłym tygodniu.
Poza tym, rozdział jest NIESPRAWDZANY, więc mogą być tam jakieś błędy ort. int. składniowe etc.
Czekam na Waszą opinię i idę zgłosić bloga na Recenzowisko. Oj, już się boję XD
Pozdrawiam,
~ Jelonek zwany Sleepy Hollow.
Hejo!
OdpowiedzUsuńJejku jaki świetny rozdział! Bardzo mi się spodobał ^^
Ten Zakon.. Mrr *o* Tyyle tajemnic...
Jelenie i łanie <333 ( heuheuheu xdd)
Super jest ten pomysł z Dziećmi Żywiołów...
Hmm... Ciekawe jak się dziewczyny dowiedzą potem o ich rodzicach i co najważniejsze, czego się dowiedzą...
No tyle pytań...
Świetny rozdział! Pisz szybko nn i mnie informuj u mnie xd Bo nie masz opcji "obserwuj" i nie mam powiadomień...
Weny, morza weny, Jelonku! *hehy, też mam ksywkę związaną z jeleniem... xddd*
Pozdrawiam gorąco!
Kathrine ;**
{jily-love-forever.blogspot.com}
O matko, faktycznie! Już dodałam tą opcję. W szablonie nie została uwzględniona, albo ja ją przypadkiem usunęłam.
UsuńW następnej części (zapewne będzie w przyszłym tygodniu , bo jestem chora i pewnie nie pójdę do szkoły) wyjaśnię "sen" z poprzedniego rozdziału, będzie trochę o ich rodzicach oraz o rodzinie Kate. '
Pozdrawiam!
Okey ^^
UsuńHeh... Ja mam ten tydzień mega pracowity ;ccc
Okky ^^ Nie mg się doczekać :333
Również ^^
Jak to mi się podoba! Szkoda, że już napisałam nominacje do LBA, bo chętnie ciebie też bym nominowała. Ale nieważne. Rozdział świetny, Żywiołaki są dziwne. Ogólnie, czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję!
UsuńCz.2 tego rozdziału już się pisze, możliwe, że wyrobię się w "Terminie" (czyli do czwartku), ale jestem chora i przez większość czasu nie mam pomysłów... Jednak przez cały dzień się dopisze po kilkanaście zdań to jakoś będzie ;)
Pozdrawiam.
Szaleńcze ja też piszę xDD Ej no nienawidzę cię :< lepiej piszesz, idź się utop xDDD ALBO NIE! Ja się utopię, bo mnie nikt nie czyta, chyba, że ludzie który lubią FNAF i wyłącznie...hehe....beznadziejna Niedźwiadek w depresji :3 NO BOSKO XD jezus mabuzię kocham to ;-; idę się topić xD
OdpowiedzUsuń~Niedźwiadek z kamieniami u łapek <--reklama soł masz xD
REKLAMA xD
Usuńtystarabonnienanaspacza.blogspot.com
Trochę to chaotyczne, ale chyba całkiem miłe, więc...
UsuńNie top się! A reklamy to do spamu ;-; Ale Tb daruję, boś ty mój Niedźwiadek. *wow, mam przyjaciela jelenia i niedźwiedzia, a przy tym sama jestem w niektórych kręgach uważana za Jelenia*
Proszę następnym razem o wyjustowanie tekstu! c:
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zostaję tu na stałe ;) Czekam na dalej, >chociaż mi i tak się nie chce ruszać dupy i pisać rozdziału na swoim blogu jolo< i życzę powodzenia w pisaniu ;)
#sombrele
Jest wyjustowany, ale ten szablon ma szerokie pole posta i widocznie efekt jest gorszy, niż zakładałam... Takie życie pechowej Sleepy Hollow ;-;
UsuńMiło, że zostajesz ^^ Im nas więcej, tym weselej! A na Twojego bloga od czasu do czasu zaglądam i czytam, co tam nowego wrzucisz.