A więc mamy prolog! Jest króciutki, ale mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą dłuższe.
Pozdrawiam~!
Pozdrawiam~!
Garret
wędrował przez ciemny, podziemny korytarz, oświetlany jedynie
pochodniami rozmieszczonymi co pięć metrów. Szedł szybko,
stawiając długie kroki. Czarny płaszcz powiewał za nim, przez co
postronnemu obserwatorowi mogło by się wydawać, że mężczyzna
sunie o kilka centymetrów nad ziemią, jednak Garreta niezbyt to
obchodziło - miał ważną wiadomość do dostarczenia. Trochę się
tej rozmowy ze swoim szefem obawiał - wieści nie były dobre, a
król William miał tendencję do wpadania w szał, gdy coś szło
nie tak, jak chciał normalny porządek rzeczy. A to, co musiał mu
powiedzieć było taką anomalią, że bardziej chyba już się nie
dało.
W końcu, po kilku minutach, które wydawały mu się być wiecznością, stanął przed wielkimi wrotami, zdobionymi w misterne płaskorzeźby przeróżnych zwierząt, jednak nie miał czasu ani ochoty się im przyglądać.
Jedynym zwierzęciem wyrzeźbionym w drewnie był wielki lew, znajdujący się idealnie na środku.
- Per aspera ad astra - warknął Garret, na co lew ryknął cicho i drzwi stanęły otworem, ukazując całkiem sporą salę z czarnego marmury. Pod ścianami chodziły lwy, powarkując i wpatrując się w Garreta. Jeden z największych, o złotej grzywie i sierści, leżał pod zdobionym, kunsztownym tronem, na którym siedział starzec z czarną brodą, sięgającą mostka.
Mężczyzna podszedł szybko do tronu, ukłonił się i oznajmił:
- Panie mój, mamy mały problem.
- Jakiż to problem, Garrecie? - Brwi króla Williama powędrowały do góry, niemal znikając pod gęstymi, siwymi włosami.
- Pamiętasz, Panie, że dziś na świat miała przyjść Czarna Pantera? - Garret z niepokojem zerknął na wielkiego lwa, który słysząc jego słowa spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Coś z nią nie tak? - zagrzmiał król, pochylając się do przodu.
- Nie, wszystką z nią w porządku... - mężczyzna przełknął nerwowo ślinę. - No może poza tym, że mamy dwie Pantery.
- Dwie?! Co to znaczy "dwie"?! - warknął starzec, a zwierzęta, znajdujące się w sali zaryczały cicho w reakcji na złość i zdumienie ich władcy.
- Panie mój, zamiast jednej dziewczynki urodziły się dwie. Bliźniaczki - wyjaśnił Garret. - To się jeszcze nie zdarzyło... Co mamy z tym zrobić?
- Póki co... - Król zamyślił się. - Dajcie im spokój. Zostawcie je i ich rodziny w spokoju, ale obserwujcie je. Gdy osiągną piętnaście lat będzie trzeba się nimi zająć. Myślę, że same do nas przyjdą.
W końcu, po kilku minutach, które wydawały mu się być wiecznością, stanął przed wielkimi wrotami, zdobionymi w misterne płaskorzeźby przeróżnych zwierząt, jednak nie miał czasu ani ochoty się im przyglądać.
Jedynym zwierzęciem wyrzeźbionym w drewnie był wielki lew, znajdujący się idealnie na środku.
- Per aspera ad astra - warknął Garret, na co lew ryknął cicho i drzwi stanęły otworem, ukazując całkiem sporą salę z czarnego marmury. Pod ścianami chodziły lwy, powarkując i wpatrując się w Garreta. Jeden z największych, o złotej grzywie i sierści, leżał pod zdobionym, kunsztownym tronem, na którym siedział starzec z czarną brodą, sięgającą mostka.
Mężczyzna podszedł szybko do tronu, ukłonił się i oznajmił:
- Panie mój, mamy mały problem.
- Jakiż to problem, Garrecie? - Brwi króla Williama powędrowały do góry, niemal znikając pod gęstymi, siwymi włosami.
- Pamiętasz, Panie, że dziś na świat miała przyjść Czarna Pantera? - Garret z niepokojem zerknął na wielkiego lwa, który słysząc jego słowa spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Coś z nią nie tak? - zagrzmiał król, pochylając się do przodu.
- Nie, wszystką z nią w porządku... - mężczyzna przełknął nerwowo ślinę. - No może poza tym, że mamy dwie Pantery.
- Dwie?! Co to znaczy "dwie"?! - warknął starzec, a zwierzęta, znajdujące się w sali zaryczały cicho w reakcji na złość i zdumienie ich władcy.
- Panie mój, zamiast jednej dziewczynki urodziły się dwie. Bliźniaczki - wyjaśnił Garret. - To się jeszcze nie zdarzyło... Co mamy z tym zrobić?
- Póki co... - Król zamyślił się. - Dajcie im spokój. Zostawcie je i ich rodziny w spokoju, ale obserwujcie je. Gdy osiągną piętnaście lat będzie trzeba się nimi zająć. Myślę, że same do nas przyjdą.
Garret
był zdumiony. Widać William przyjął to lepiej, niż się
spodziewano... Tak, trzeba pilnować dziewczynek, są ważne. On się
tym zajmie, on i Charlote.
Póki co niech żyją w spokoju.
Póki co niech żyją w spokoju.
Fajnie się zapowiada!
OdpowiedzUsuńCiekawy prolog ^^
Czekam na nn ! :D
Pozdrawiam, Kathrine ;**
{jily-love-forever.blogspot.com}
Dziękuję za tak miły komentarz.
UsuńCo do pierwszego rozdziału - jest gotowy w jakiś... 30 %? Ajć. Ma być stron 10, jest 3. ;-; Nie warto chyba wgl mówić o dacie publikacji.
Dasz radę! :D
Usuń30 % to dużo :) :D Prawie ( xd) połowa! :DD
Wierzę w Ciebie! :D c;;
Pozdro :D
Woah! Uwielbiam takie klimaty. Strasznie przypomina mi się teraz książka Brandona Mull'a 'Spirit Animals'. Już kocham tego bloga :D
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć (albo raczej czytać).
UsuńProszę. Nie mogę się doczekać 1 rozdziału
Usuń*----*
OdpowiedzUsuńOpisy ♥♥
Awsome.
Dziękuję ^^ Niedługo rozdział pierwszy, mam już prawie 9 stron, a planuję 10/11
UsuńNo panno Syriusz zbiera pani pochwały! A ja taki dzieciuch pisze takie rzeczy >.< napiszmy tu coś razem xDDD
OdpowiedzUsuń~Remus Lupin znana lepiej jako Golden
Możemy napisać dodatkowe opowiadanie, które będzie udost. zarówno tu, jak i u CB...
UsuńWow! Bardzo ciekawe i dobrze napisane! Lecę dalej!
OdpowiedzUsuń